Przejdź do głównej zawartości

Zawsze jest coś do roboty! Prawda? :)

Bardzo mnie zainspirował ostatni felieton Szymona Majewskiego dla "Zwierciadła". Majewski porusza w nim kwestię "bezsprawia", czyli stanu, w którym zrobiliśmy już wszystko, co mieliśmy do zrobienia i możemy w końcu oddać się... niczemu. W jakim tonie się wypowiada? Otóż informuje czytelnika uprzejmie, że "bezsprawie" nie istnieje. Szuka go bowiem od kilkudziesięciu lat i ZAWSZE jest jeszcze coś, co trzeba zrobić. Czasem już wydawałoby się, że jesteśmy krok od "bezsprawia", a tu nagle zza rogu wyłania się kolejna rzecz do zrobienia/kupienia/czy choćby myślenia o niej.

Dawno żaden felieton nie został w mojej świadomości na tak długo i nie myślałam o nim tak intensywnie jak w przypadku tej strony A4. To była naprawdę jedna z najbardziej wartościowych stron A4, jakie przeczytałam. Moja miłość do "Zwierciadła" znów zakwitła.

Dochodzę do wniosku, że wniosek Majewskiego jest trafny i że ja też, mimo usilnych starań takiego "bezsprawia" po prostu nie osiągnę, nie odnajdę mimo moich dotychczasowych dążeń i poszukiwań.

Wiecie, co mi dał ten artykuł?
Zupełnie wyleczył mnie z frustracji, że jeszcze coś muszę. Zawsze znajdzie się coś, co nam zaprząta umysł/ręce/zabiera nasz cenny czas. Zawsze. Tak po prostu jest. Przyklepujemy jedną sprawę i jak grzyby po deszczu ujawniają się kolejne. Już myślimy, że zebraliśmy wszystkie, a tutaj wieczorem popadało, budzimy się rano i las znowu obfituje w podgrzybki, prawdziwki i czerwone kozaki. Tak to po prostu działa! :) Z tym, że w życiu "sezon na sprawy" obowiązuje przez cały rok, a nie tylko w porach grzybobrania.

Do tej pory po zamknięciu jednej sprawy chciałam się oddawać błogiemu lenistwu, spoczywać na laurach przez resztę tygodnia i nie robić nic. Wydawało mi się to taką idealną wizją życia.

A guzik prawda!

Zapewne, gdyby "bezsprawie" naprawdę istniało, to po kilku dniach byśmy wszyscy oszaleli. Ja na pewno. Podobno, żeby długo żyć trzeba mieć w życiu misję, rolę do wypełnienia, zadania do wykonania. Wyobrażacie sobie budzenie się codziennie bez celu? Na pierwszy rzut oka - o jak błogo, zrobię sobie kawusię i będę pachnieć dzień cały. Ale czy naprawdę myślicie, że byście to wytrzymali na dłuższą metę, codziennie, dzień w dzień - nicnierobienie?

Wiem, że nie wszyscy z Was dotrą do artykułu Majewskiego w "Zwierciadle", dlatego postanowiłam o tym napisać tutaj, bo uważam treści przez niego przekazane za wyjątkowo wartościowe i godne rozpowszechnienia. Pomyślcie sobie o tym, czy "bezsprawie" jest czymś, do czego chcecie w życiu dążyć i o czym marzycie. Czy to jest ta "meta", do której biegniecie wypełniając kolejne misje i zadania? Czy to jest na pewno Wasz cel?

Przesyłam zawadiacki uśmiech! Do usłyszenia! :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gruba kreska

Przeczytałam ostatnie trzy wpisy na blogu. Zadziwia mnie, jak bardzo od tego czasu ewoluowałam. Dziwię się, że mój styl pisania sprzed roku wprawia mnie w takie zakłopotanie. Bo to jakby nie moje palce stukały w klawiaturę. Dzisiaj rysuję tutaj grubą kreskę. Moje myśli chcą znaleźć ujście. Moje palce chcą stukać w klawisze. Upieczemy dwie pieczenie przy jednym ogniu. Czasu na pisanie (i myślenie) mamy teraz pod dostatkiem.

Torebkowe must have - książka? Naprawdę? "Don't sweat the small stuff" (Richard Carlson)

Podobno są takie książki, które trudno oddać do biblioteki, sprzedać, pożyczyć komuś do przeczytania. Ja właśnie taką skończyłam dzisiaj czytać. Zupełnie się nie spodziewałam, że to właśnie ta pozycja będzie pasowała do powyższego opisu. Raczej nastawiłam się na kolejny poradnik z bzdurami i banałami. A tu proszę, niespodzianka. Mowa o: Byłam przekonana, że rzucę ją równie szybko, jak po nią sięgnęłam, a prawda jest taka, że nie mogłam się doczekać, kiedy znów zacznę czytać. Czytałam w oryginale i uważam, że warto sięgnąć właśnie po wersję po angielsku. Język nie jest zbyt skomplikowany i czyta się bardzo dobrze. Książka zawiera 100 podrozdziałów, z których każdy opowiada o czymś, na co warto zwrócić uwagę, jeśli chcemy mieć łatwiej w życiu. Łatwiej pod każdym względem - w relacjach, w pracy, w społeczeństwie. Autor nie owija w bawełnę, nie tworzy przydługawych akapitów, żeby zwiększyć objętość książki. Każde słowo jest na miejscu i jest potrzebne. To nie jest ksią...

Walka z pokusami

Dzisiaj pół dnia spędziłam na przeglądaniu ofert kalendarzy adwentowych z kosmetykami. Analizowałam wszystkie wersje i marki dostępne na okolicznych rynkach i wcale nie ograniczałam swojego wyboru do Polski. Dookoła mojej głowy jak wredna mucha krążyła jednak myśl: "Ostatnio używasz tylko naturalnych kosmetyków. Po co Ci 24 niespodzianki, spośród których tylko 2-3 będą miały skład, który Cię zadowoli? Po drugie: nie znasz zapachów tych kosmetyków (a w takich kalendarzach często są próbki perfum, kosmetyków do kąpieli, balsamów). Po trzecie: gdy stwierdzisz, że połowa i tak się do niczego nie nadaje, co Ty z tym wszystkim zrobisz? Wyrzucisz wydane pieniądze?" Nie dało się przegonić tej wrednej muchy żadnym sposobem, choć próbowałam. Jakie metody zastosowałam? a) udawałam, że jej nie słyszę; b) zagłuszałam ją jedzeniem; c) robiłam przerwę na coś innego i dopiero po jakimś czasie wracałam przed ekran komputera; d) wmawiałam sobie, że ja naprawdę potrzebuję jednego z ...